Chwilę się zastanawiałam, czy to dobry pomysł. A jeśli on ma złe zamiary? Jeśli chce zwabić mnie w pułapkę i zrobić mi krzywdę....?
Jednak, teraz byłam bardzo ranna i słaba, nie miałam siły na nic. Uznałam, że nie mam innego wyjścia. Poza tym to byłoby chamskie, nie zgodzić się. Ten ogier uratował mi życie, byłam mu winna posłuszeństwo.
- Hmm...myślę, że mogłabym. - powiedziałam cicho i uśmiechnęłam się słabo. W jego oczach ujrzałam błysk zadowolenia.
- Chodź, zaprowadzę cię.
Całą drogę Opal pomagał mi iść i pozwalał mi się na sobie opierać. Czułam się, jakby noga miała mi zaraz odpaść. A właściwie...nic nie czułam. Prawie zupełnie straciłam w niej czucie i przez to się przeraziłam. Wolę, żeby mnie bolało, żebym jednak ją czuła, a nie, jakbym miała tam protezę.
Dla mnie droga ciągnęła się w nieskończoność. W końcu dotarliśmy na tereny stada i ogier zaprowadził mnie do jaskini medyka. Położyłam się na posłaniu i zaskomlałam. Byłam cała spocona. Jakby ukąsił mnie jadowity wąż.
Opal podszedł do mnie ze zmartwioną miną i spytał się:
- ...
<Opal?>